środa, 10 sierpnia 2011

Poland and the Global Village - A horror story



Napotkawszy się przypadkowo na interesujący webcast na polskich stronach, postanowiłem napisać kilka artykułów, które nawiążą do tego webcastu, jak również do moich subjektywnych spostrzeżeń i opinii na temat możliwości polskiego biznesu w zmaganiach się (lub braku zmagania się) aby wejść w szeregi globalnej ekonomii.

Profesor Rybiński jest czołową postacią biznesu polskiego, i naprawdę warto posłuchać jego webcastu:


Dla mnie osobiście webcast ten ma dodatkowo ważne znaczenie, jako że zmniejsza moje osamotnienie w obcowaniu ‘sam na sam’ z myślami o długoterminowych problemach przed którymi może stanąć gospodarka polska w przeciągu kilkunastu następnych lat. Problemów, których wielu z nas nie chce ruszać, lub nie chce o nich myśleć. Bo rozwiązania te mogą być trudne i bolesne, wymagające wielu lat, inwestycji, edukacji, strategicznego myślenia, polityki wysokiego lotu, i obiektywnego spojrzenia na Polskę i jej pozycję w tym dziwnym, wielkim i niezrozumiałym świecie globalnej ekonomii.

Ale tak poza tym, to czym tak naprawdę różni się Polska od Ameryki ostatnich lat, w której ‘common sense’, strategiczne myślenie i wyjście naprzeciwko piętrzącym się problemom były ostatnio tak spychane w kąt?

Myślę, że jest jedna znamienna i bardzo zasadnicza różnica. Ameryka może sobie pozwolić na więcej błędów i ignorowania problemów niż Polska. Ameryka wciąż ma możliwości naprawienia swoich problemów w bardzo krótkim okresie czasu – potrzebna jest tylko wola polityczna kongresu i Białego Domu.

Polska niestety nie ma tego komfortu.

Tak że zachęcam do obejrzenia cytowanego powyżej webcastu jako wstęp do przyszłych artykułów i ewentualnej dyskusji.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jeżeli chodzi o Pana Rybińskiego to bardzo często wypowiada się w TV, jako ciekawostka w świecie finansów i biznesu. Jego główne zadanie to promocja siebie poprzez wypowiadanie jak najbardziej kontrowersyjnych poglądów, które zapewnią jemu rozgłos. Polska na pewno jest uzależniona od gospodarki światowej, ale myślę że w stosunkowo małym stopniu który pozwala na dużą samodzielność. Dużo łatwiej wyjść z problemów polskiej gospodarce niż amerykańskiej. Chociażby z powodu różnicy skali. Ostatnio widziałem spory kawałek świata i nigdzie nie widziałem tak dużych inwestycji w budownictwo czy to mieszkaniowe czy budowy infrastruktury. Miasta i wsie zmieniają się z miesiąca na miesiąc. Jak mówił poeta "aż serce rośnie". Z powodu niskiego poziomu startu polskiej gospodarki ma ona ogromny potencjał. Gospodarka amerykańska niestety ma coś więcej niż potencjał mianowicie wpływy inaczej lobbing inaczej korupcję międzynarodową inaczej wojny i grabieże. I w tym widzę nadzieję ameryki. Wszystko jest relatywne, a piszę to w kontekście bandyckich rozrób w Wielkiej Brytanii. Nie chcę sie mądrzyć, ale czy takie zjawiska nie grożą również w US? Ale się rozgadałem!

Unknown pisze...

Mnie też serce rośnie patrząc na Polskę jak się buduje i zmienia z roku na rok. Definitywnie wieloletnie zaniedbania w infrastrukturze są narabiane bardzo dynamicznie, może oprócz dróg i dworców kolejowych ;-).

Ale trudno mi się zgodzić z komentarzem że dużo łatwiej wyjść z problemów gospodarce polskiej niż amerykańskiej. Jak również z tym że Polska robi postępy, które będą znamiennie rzutować na trwałość zmian ekonomicznych w przyszłości, czy nowoczesność państwa w stosunku do krajów z wysoko rozwiniętą ekonomią. Ktoś by mógł powiedzieć... no tak, ale nie od razu Kraków zbudowano.

I ja podzielam zdanie, że Ameryce mogą grozić różne wewnętrzne zawieruchy. Może nie bandyckie, ale nawet coś bardziej poważniejszego. Ale to jest jednocześnie wadą i zaletą tego kraju.
Ale o tym może w następnych artykułach.