czwartek, 1 września 2011

Rynek to nie Idylla

Dzięki koledze na Facebooku, wpadł mi w ręce artykuł polskiej Polityki, gdzie po przeczytaniu myśli przewodniej, nie mogłem przejść obok niego obojętnie.


Artykuł napisany przez pana Wawrzyńca Smoczyńskiego, który jest znanym dziennikarzem, publicystą i scenarzystą, jak również redaktorem działu zagranicznego Polityki, i laureatem różnych nagród krajowych z zakresu publicystyki ekonomicznej. Według mnie postać niewątpliwie ciekawa, a do tego jeszcze studia z zakresu egiptologii i językoznawstwa... very cool.

Ale czytając wstęp do artykułu, pióro samo mi się zjeżyło. Tak że trudno panie Smoczyński...

A oto wstęp do jego artykułu:
Madryt, Londyn, Sztokholm, Ateny, Tel Awiw: w krajach rozwiniętych szerzy się bunt młodych. Gniew skupia się na państwach, ale pod pręgierzem powinny też stanąć tzw. rynki. Bo to one straszą społeczeństwa i terroryzują rządy.

Rynki pod pręgierzem! Nieźle! Ale trochę się nie dziwię panu Smoczyńskiemu że tak napisał, bo nie tylko on sam jeden reprezentuje pogląd że rynki powinny stanąć pod pręgierzem. Najbardziej chyba prominentną osobą, która też tak myśli jest obecny Prezydent Stanów Zjednoczonych.
Bardzo mi przykro panie Smoczyński, ale straszenie społeczeństwa i terroryzowanie rządów, to jedna z niesłychanie ważnych, jeśli nie najważniejszych funkcji rynków. Tak zwany rynek powinien być wyrzutem sumienia słabo funkcjonującej gospodarki, jak również i antidotum na rozgrzaną lub przegrzaną  ekonomię. Tak zwany ‘terror rynku’ powinien być samorzutnym mechanizmem samoregulacyjnym ekonomii i ukręconym biczem na różne dziwne poczynania rządowe, jednym słowem mieszanie się w kapitalistyczny system wolno-rynkowy. Bo z definicji, zasady ekonomiczne narzucane przez rząd na rynki nie są zasadami wolnorynkowymi, a właśnie rynek jest tym mechanizmem korekcji (albo kiedyś był). Korekcji przeciwko nierynkowym poczynaniom rządów, lub nawet całych społeczeństw – bo społeczeństwa (my), też potrafimy działać nieracjonalnie, np. zadłużać się, aby żyć ponad stan (czytaj nawet będąc biednym, można żyć ponad obecny poziom naszych możliwości).

Myślę, że mogę wybaczyć panu Smoczyńskiemu, że tak sobie napisał, według mnie dosyć frywolną opinię na temat rynków, jako że jego opinia nie ma namacalnego wpływu na obecną ekonomię. Ale jeżeli podobne opinie wychodzą od prezydentów krajów, to skutki są natychmiastowo odczuwalne, tak jak odczuwają je dzisiaj całe Stany, Europa i świat.
Przypomnienie autora: przesadna regulacja amerykańskiego Wall Street przez obecną administrację jest jednym z punktów zapalnych polityki amerykańskiej, uważana przez większość świata biznesu za czynnik hamujący zdrowe funkcjonowanie ekonomii i rynków.

Autor pisze dalej:
Społeczeństwa buntują się przeciwko państwom, ale źródłem ich niepokoju są tzw. rynki. To one od miesięcy straszą nadchodzącą katastrofą gospodarczą, one też zmuszają rządy do drakońskich cięć socjalnych, a banki centralne do drukowania pieniędzy. W świadomości zbiorowej pojawił się nagle nowy podmiot, wszechwładny, a zarazem bezosobowy, który dyktuje politykę państw i nastroje społeczeństw. Rynki finansowe nie mają do tego żadnego tytułu, ale zdobyły nad światem ogromną władzę: kontrolują koniunkturę, a przez to pomyślność całych gospodarek. A przynajmniej chcą, byśmy tak myśleli.

To by było piękne panie i panowie, gdyby rynki naprawdę zmuszały dzisiejsze rządy to bardziej racjonalnej gospodarki wydatkami, czy też cięciami. A co się tak naprawdę dzisiaj dzieje? Rynki straszą, a rządy próbują być coraz bardziej kreatywne, aby utrzymywać ten sam poziom wydatków czy świadczeń socjalnych (piękna inicjatywa, ale...), mimo nadciągających chmur gradowych. Rezultat: kiedyś kryzysy i samoregulacje szybko przychodziły i szybko przechodziły, a dzisiaj rządy poprzez ich ‘kreatywne’ (nierynkowe) działanie przedłużają tylko agonię – a najbardziej na tym cierpi przeciętny obywatel.
Nieprawdą w powyższym cytacie jest również to, że rynki zmuszają banki centralne do drukowania pieniędzy. Wręcz odwrotnie. To właśnie banki centralne, czyli rząd drukują pieniądze według swoich praw dyktowanych przez własne potrzeby i ideologię (w USA regulowane jest to przez Federal Reserve Board). Jak wiemy, rządowi jest bardzo łatwo usunąć wentyle bezpieczeństwa z maszyn drukujących pieniądze.
A rynki? One po prostu reagują na rządowe poczynania (drukowanie pieniędzy), wystawiając gospodarce laurkę za poczynania rządu (między innymi rządu) w postaci gospodarczego boomu, lub gospodarczego krachu.

A oto następny cytat z artykułu:
 Królowie spekulacji wolą eleganckie wille w Mayfair po drugiej strony Tamizy. Najbardziej utalentowani traderzy pozakładali tam własne fundusze hedżingowe, które obstawiają najczarniejsze scenariusze...

Zapewne pamiętamy wszyscy słynny utwór Pink Floyd – Money ( http://www.youtube.com/watch?v=8_anbEJsr6s ). Według mnie ten fantastyczny utwór ten jest dobrym odzwierciedleniem charakteru rynku. Rynek to nie tylko mechanizm samoregulacyjny, ale koncentracja chciwości i wielu przekrętów – według mnie również ważnych mechanizmów rozwoju.
Tak, to prawda, ktoś się wzbogaci, ktoś straci, ktoś wyskoczy przez okno. Ale rynki są również bardzo pomocne i wręcz nieodzowne aby można było zrealizować epokowe przełomy technologiczne, rozwijać przemysł, lub wręcz całe państwa. Kto powiedział aby jakikolwiek gracz rynkowy (włączając nas, malutkich), pakował się w spekulacje. Są wspaniałe firmy w które można inwestować, które mają fantastyczny management, bez krętactwa, oszustwa i ‘kreatywnej księgowości’. Jest wystarczająco osiągalnej informacji aby uniknąć (z reguły) ryzykownych firm i inwestycji.
Tylko te ryzykowne inwestycje przynoszą oślepiające sukcesy lub katastrofalne straty – jednym słowem chciwość. A chciwość jest napędem rozwoju cywilizacji.
Jak to się mówi po angielsku... ‘Greed is good’, albo po polsku ‘Świat się na pieniądzu i dupie opiera’.

Dalszy cytat:
Rynki są zbyt wielkie, by gracze finansowi mogli dyktować kursy, ale na tyle pobudliwe, że można je rozkołysać byle plotką. Na przykład tą o rychłym bankructwie Société Générale, rozpuszczoną w ubiegłym tygodniu przez dziennikarza „Daily Mail”, który wziął na serio artykuł gatunku political fiction w „Le Monde”. Zanim gazeta przyznała się do błędu, akcje wielkiego banku zanurkowały na jeden dzień o 20 proc.

No i co z tego! Bardzo normalna rzecz. Im gorsza sytuacja ekonomiczna tym większa podatność na plotki i paniki. Ale plotka i panika to też jeden z mechanizmów samoregulacyjnych. Nawet jeżeli akcje solidnej firmy spadną o 20% na jeden lub kilka dni, to jeśli firma jest solidna, to za dzień lub kilka wróci z powrotem do swojej wartości.
Ale faktem jest że szkoda tych wszystkich ludzi, którzy kupili akcje za wysoką cenę, a sprzedają w panice za niską. No coż, ktoś kiedyś powiedział ‘investing in stock market is not for widows or orphans’.
Ale to znowu czysta ludzka chciwość (greed), bo każdy chciałby zarobić 30% na bardziej ryzykownej inwestycji, zamiast 7% na konserwatywnej inwestycji.

Następny cytat:
A przecież rynki nie są ani bezosobowe, ani nadprzyrodzone: to zbiorowość graczy finansowych, a wzrosty i spadki są wypadkową ich decyzji. Wyznawcy rynków wciąż wierzą, że to zderzenie chciwości generuje prawidłowe ceny, a suma nastrojów – właściwy sentyment światowej gospodarki.

Dokładnie – z powodów przedstawionych powyżej.

Na zakończenie chciałbym dodać na usprawiedliwienie pana Smoczyńskiego, że rynek (amerykański) niestety bardzo zgrzeszył. Ingerencja rządu w pomoc zakupu nieruchomości (domów), tym rodzinom, których na to nie stać, a potem pomoc tym rodzinom aby nie zbankrutowały i nie straciły tych domów, zastrzyki finansowe dla ratowania upadającego amerykańskiego przemysłu samochodowego, ochrona banków przed upadkiem, jak również za mocne powiązanie funduszów emerytalnych z ryzykownymi inwestycjami rynkowymi, sprawiły że dzisiejszy rynek nie jest tą czystą formą rynku jaki był przed laty.
A w Europie jest jeszcze gorzej – powiązania rządy – rynek (włączając EU) są z definicji jeszcze większe, co sprawia dużo wyższą wrażliwość społeczną na kwestie rynków i osłabia jego mechanizm działania dla którego był stworzony.

Tak że rynek istnieje, i to istnieje nie bez powodu, czy się to podoba panu Smoczyńskiemu czy nie.
Ciekaw jestem co w zamian pan Smoczyński chciałby zaproponować?... Utopię?

Brak komentarzy: