poniedziałek, 16 stycznia 2012

Las Vegas w styczniu i misja życia jednego człowieka

Las Vegas kojarzy mi się nie tylko jako ogródek jordanowski dla dorosłych, ale również jako miejsce corocznych konsumenckich targów technologicznych: CES (Consumer Electronics Show).

Miałem okazję odwiedzić Las Vegas dwukrotnie na początku lat 2000-cznych, właśnie w styczniu, kiedy to odbywają się targi CES. Jednym słowem przyjemne z pożytecznym. Do tego dorzuciłem ciekawą 4-ro godzinną jazdę samochodem z Las Vegas do Los Angeles, wzdłuż Narodowego Parku Mojave, czyli słynnej Doliny Śmierci.
Nie można sobie wymarzyć lepszej pogody na Las Vegas niż styczeń. Suchy, pustynny klimat, gdzie zawsze świeci słońce, a temperatura w dzień waha się tylko w granicach 18 stopni, a w nocy około 5 stopni.
W lecie Vegas zamienia się w suche piekło, gdzie temperatura w dzień potrafi przekroczyć 50 stopni C.

Targi konsumenckie CES miałem okazję odwiedzić już bardzo dawno, bo jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to odbywały się one jeszcze w Chicago. Obecność swoją na CES w Chicago zawdzięczam temu, że pracowałem w sztandarowej w tych czasach firmie kanadyjskiej z Calgary, która przez krótki okres czasu walczyła z Motorolą o prymat na rynku pierwszych analogowych telefonów komórkowych.

Słynny wówczas Novatel brick phone jest wciąż dzisiaj osiągalny na aukcjach i można go kupić jako antyk za około $100 – nie jestem tylko pewien, czy ten analogowy telefon wciąż by działał w dzisiejszym świecie cyfrowej telefonii komórkowej.

Każdego roku po targach w Las Vegas, świat elektroniki konsumerskiej wybiera przeboje targu. Oto niektóre z tegorocznych przebojów CES:

OLED TV (Organic Light Emitting Diode technology). Najprostszym wyobrażeniem sobie technologii ekranów telewizyjnych zbudowanych z organicznych diod elektroluminescencyjnych jest wyobrażenie sobie ekranu telewizyjnego o dwumetrowej szerokości i grubości 5 milimetrów, o doskonałej jakości obrazu, przy użyciu niesamowicie małej ilości energii.
Zastosowanie tej nowej technologii ograniczone jest tylko wyobraźnią konsumenta. Jako przykład można podać kilka: monitory telewizyjne naklejane na szybę samochodową, na lodówkę w kuchni, lub na rękaw ubrania – np. telefon w zegarku a video na rękawie.

QNX Car 2 Technology. Wygląda na to że firma Research in Motion jeszcze nie skapitulowała po totalnym fiasku ich tableta z wielkimi aspiracjami: Playbooka (wspomniany w artykule: Kindle Fire – to nie ogień, to inferno). Nowe gadgety samochodowe RIM używają technologię NFC (Near Field Communication), która polega na tym, że komunikacja (radiowa, telefoniczna, danych) między urządzeniami, tak jak w tym przykładzie między urządzeniem QNX i elektroniką samochodową) jest osiągana  poprzez dotknięcie (lub zbliżenie na odległość kilku centymetrów) dodawanego urządzenia, do reszty elektroniki. Porsche będzie pierwszą firmą samochodową, która użyje QNX Car technology.
Lata temu miałem okazję poznać doskonały system operacyjny QNX, który zakupił RIM w jednym z ich produktów – real-time systemu operacyjnego (RTOS) QNX Neutrino.

Najlepszym tabletem targów został okrzyknięty Asus Memo 370T. Ten 7-mio calowy tablet ma doskonałe parametry techniczne, a jego cena jest ustalona w granicy $250. Tablet ten uderza bezpośrednio w firmę Amazon i Barnes & Nobles, które to niedawno wypuściły swoje własne tablety właśnie w tej reweleacyjnej (w porównaniu do iPada) cenie.
Tablety firm Amazona i Barnes & Nobles są opisane w artykule Technochronika: Książkowa wojna na tablety.

Asus używa systemu operacyjnego Android, który zacięcie walczy o prymat na rynku z systemem operacyjnym używanym przez Apple.

...


W tym roku w Las Vegas było inaczej. Inaczej, bo wśród nas nie ma już stałego bywalca CES w Las Vegas, który właśnie na tamtejszym CES gościł wiele razy jako ‘keynote speaker’ – Steve Jobsa.

Wracając do Consumer Electronic Show w Chicago, oto jeden z bestsellerów, który wtedy właśnie wypłynął – Apple Newton (na zdjęciu).

Dzisiaj, 20 lat póżniej, trudno się nie zgodzić z niezaprzeczalnym faktem, że wizjonerskie koncepty przełomowych technologii jednego człowieka potrzebują czasami 20-stu lat aby ujrzeć światło dzienne.



Dwudziestu lat wiary w siebie i w swoje wizje, dwudziestu lat ciężkich zmagań i wyrzeczeń... całego swojego życia.

piątek, 13 stycznia 2012

Gadgetoman - Priuśnik


Tuż przed świętami, 21 grudnia, w ramach przezentów świątecznych dokonałem zamiany mojego starego samochodu, Hondy CR-V 2007 na nowy, Toyota Prius II.


Lubię kupować samochody pod koniec roku, bo na parkingach dealerów czekają już wersje na następny rok – z reguły droższe, tak że dealearom samochodowym zależy aby pozbyć się tegorocznego rocznika. Po długich targach udało mi się dokonać zamiany dodając do starego samochodu jedyne $9,200. Pokryło to również koszt dodatkowych podatków, rejestrację, zmianę tytułu, etc.

Oprócz tego, że jako na starego gadgetomana przystało, zawsze chciałem mieć elektryczną hybrydę, to motywował mnie również fakt, że w mojej CRV skończyła się 5-cio letnia gwarancja na silnik i skrzynię biegów. A w przyszlym roku, czyli za kilka dni od dnia zakupu, według Kelley Blue Book, wartość mojej starej Hondy automatycznie spada o $2,130.



Mój Prius jest srebrny, a w środku ma elementy czarne i jasno szarą tapicerkę. Chcialem czarna, ale nie mieli.


Nawet Irenka polubiła Priusa i przejechała się po osiedlu. A jeszcze pare dni temu ofukiwała mnie ile razy wspomniałem o "Econo-Priju". Ale zastosowalem skuteczną (ale niezbyt czystą) taktyke perswazji, sugerując Irence gorszy samochód, KiA Soul. Wobec tej Kia, Prius wydał się Irence mniejszym złem i mniejszym szkaradztwem.

Rozważałem również model "Prius V" o innej karoserii, większy w środku i niedzielonej tylnej szybie. Ale dopłata by wynosiła $13,500. Ekonomia jazdy też by była gorsza, bo wóz cięższy. A jednak głównym moim założeniem przy kupnie tego mojego nowego gadgetu to ekonomia jazdy. Bo całe moje obecne życie jest całkowicie poświęcone... MPG (miles per gallon) / (litry na 100km).

1 mpg = 0.425143707 km/litr

Teraz zastanawiamy się, że skoro my polubiliśmy Priusa, to czy Prius polubi nas?

Oczywiście zawsze jest coś za coś. A więc trochę mniej miejsca niż w CRV, niżej się siedzi niż w SUV, ma gorszy zryw, bo to tylkp 98 HP, a Honda miała 164 koni. Ale za to ma on jakoby osiągać 51 MPG w mieście, (21.68km/litr), czyli 4.6 litra na 100km w mieście. Ja w to za bardzo nie wierzę i raczej spodziewalność moja obstaje przy 40-44 mpg co jest i tak super.

Jest też pewna ulga w podatkach, w ramach lansowania „eco friendly” car. No i są ulgi na pasach HOV-2 i HOV-3 na autrostradach, na tych wydzielonych pasach mogą tylko jeździć samochody z dwoma lub trzema pasażerami, a Priusowi pozwalają jeździć tylko z kierowcą.


Wykonanie Priuśnika jest bardzo staranne. Cała robocizna i wszystkie części Made in Japan.
Obiecałem Irence, że jak się Priusina nie sprawdzi, to go za rok sprzedamy. Ale zobaczymy jak zareagują siły przyzwyczajenia. Spodziewam się mniejszych westchnień na stacji benzynowej.

Mój model jest w miarę skromny. Nie ma wbudowanego GPS, bo kręcąc się w większości koło domu z reguły trafiam gdzie trzeba. A jak będę jechał gdzieś dalej, to będę stawiał na dashboard swego Tom-Toma.

Dealerzy chcieli dodatkowo $2,500 za wbudowany GPS. Za głupi BlueTooth i CD Player na 6 płyt chcieli $1,075! A modele z panelem baterii słonecznych na dachu i modele samoparkujace dochodzą do $32,000!

... Chyba trzeba zupełnie spriusieć, żeby się w hybrydzie zakochać!

niedziela, 8 stycznia 2012

Sherlock Holmes 2


Poszedłem na ten film z dużym sceptyzmem przeświadczony, że na temat Sherlocka Holmesa wiele już nie można wymyślić. Mając wciąż jeszcze „nudne” dla mnie epizody z poprzednich wydań Sherlocka Holmesa, właśnie byłem nastawiony na to, że i tym razem trzeba będzie zdzierżyć nudne kawałki filmu.

Ale tym razem zostałem zaskoczony na pozytywną stronę. Film okazał się ciekawą i nietuzinkową kombinacją przedstawienia epoki przedwojennej Europy w połączeniu z nowoczesnym przekazem hollywodzkiego adventure movie – czyli action movie z nierealnym, bajkowym scenariuszem. A wszystko przeplatane jasnowidztwem Sherlocka Holmesa, angielskim humorem i angielskim stylem... tzn. muchy w nosie.

Ta ciekawa kombinacja, która według mnie uratowała nudny już dzisiaj temat Sherlocka Holmesa, to głównie zasługa reżysera Guy Ritchie, jak również aktorów Roberta Downey Jr. i Jude Law. Downey, mimo tego, że zagrał w kilku doskonałych rolach lata temu, to faktycznie dopiero uzyskał tytuł super-aktora dzięki filmowi Iron Man.

Jak również, gdybym nie obejrzał tego filmu, to bym żył w nieświadomości, że Sherlock Holmes był również mistrzem całkiem skomplikowanego Kung Fu. No ale trudno się dziwić, bo Ritche sam jest dosyć zaawansowanym mistrzem Jiu-Jitsu.

 

A Guy Ritchie?... Jego nie trzeba reklamować. Czy może nie trzeba reklamować Madonny – sam już nie wiem kogo bardziej. Dla mnie osobiście Ritche zasłużył się dodatkowo tym, że wylansował mojego ulubionego aktora – Jasona Statham – aktora szorstkiego na zewnątrz a miękkiego wewnątrz.

Podsumowując: jeśli ktoś się kieruje recenzjami filmowymi zgniłych pomidorów, to nie powinien iść na ten film, ale jeśli ktoś lubi temat Sherlocka Holmesa, to Guy Ritchie uratował temat i warto iść na ten lekki, łatwy i przyjemny film, akurat pasujący na tegoroczny sezon karnawałowy.

sobota, 7 stycznia 2012

Polskie dynastie


Nawiązując do Twojego artykułu o amerykańskich dynastiach politycznych, można powiedzieć, że Polska wyszła dobrze, jako że próbowane tam dynastie za bardzo nie wyszły.

W Polsce zanosiło się na dynastię Kaczyńskich, ale podstępny Tusk zniweczył plany.

Można nie podzielać poglądów JarKacza, ale to że Polska w Unii traci suwerenność to niestety wielu rodaków tak właśnie myśli.

Warto wspomnieć o innej politycznej dynastii w Polsce, która wygląda na to że jest i pozostanie wieczną i niezniszczalną... PZPN, czyli Polski Związek Piłki Nożnej.

Ścisłe powiazana z polityką, korupcją, i emocjami ludu.

Nic bardziej nie denerwuje narodu niż właśnie ten związek. A byli od dawien dawna i będą nadal.

PZPN to więcej niż dynastia... to opoka narodu.

poniedziałek, 2 stycznia 2012

200 – Magiczna liczba Billa

Dzisiaj trochę o prezydencie Clintonie i o amerykańskich rodach politycznych.

W porównaniu do rodu Kennedych, polityczna dominacja rodu Clintona jest w miarę młoda i nieopierzona. Jak wiemy, prezydentura Billa Clintona trwała 8 lat w latach 1993 – 2001. Mimo tego, że jego prezydentura skończyła się kilkanaście lat temu, Clinton jest wciąż bardzo wpływową figurą polityczną. I w dalszym ciągu jego poglądy i wypowiedzi mają olbrzymi wpływ na kształtowanie profilu obecnej Partii Demokratycznej... mimo tego, że Demokraci amerykańscy pod skrzydłami wpływowego i bogatego George Sorosa, i wpływowej grupy amerykańskiej skrajnej lewicy mocno zdominowali tą w końcu bardzo zasłużoną partię polityczną.

A później wypłynęła Hilary Clinton. Brrr... Czy nieszczęścia zawsze muszą chodzić parami?

Aby tylko parami! Clintonowie mają szansę na ustanowienie hat trick. Bo przecież w kolejce też jest ich córka Chelsea, która też wygląda na to że pcha się w życie polityczne i publiczne. Czyżby więc kolejna polityczna saga? Saga rodu Clintonów.
Na szczęście Chelsea wypadła bardzo miernie w jej debiucie prezenterki networku telewizyjnego NBC. Tak że może saga rodu Clintonów umrze śmiercią naturalną.
A z drugiej strony, to tak to się składa w dzisiejszej Ameryce, że im bardziej mierny kandydat na figurę polityczną wystąpi w skompromitowanej news network NBC, tym więcej światła politycznych reflektorów kieruje się na tą osobę.

Wygląda na to że Ameryka lubuje się w sagach rodów politycznych. Była (i wciąż jeszcze trwa) saga rodu Kennedych, saga rodu Clintonów, saga rodu Bushów...

Jako że my Polacy wepchniemy się wszędzie na tym świecie, to również weszliśmy w sagi amerykańskich rodów politycznych. Zbigniew Brzeziński, polityk (lub politolog) amerykański polskiego pochodzenia, który się załużył w obnażaniu groźby międzynarodowego komunizmu i sowieckiej ekspansji wydał na świat, dwóch synów, i córkę Mikę. Mika poszła trochę w ślady ojca i zaistniała jako dziennikarka (news anchor) w jednej z amerykańskich konglomeratów dziennikarskich.


Amerykańskie sagi polityczne miały też swoje wzloty. Prezydentura Demokraty – JFK wspominana jest z łezką w oku nawet przez dzisiejszych Republikanów. Tak samo jak prezydentura Ronalda Reagana jest wspominana z łezką w oku przez coraz większą część dzisiejszych Demokratów.

Dwa tygodnie temu miałem okazję przyjrzeć się Jackie Kennedy w gabinecie Madame Tussauds w Washingtonie. I mimo tego, że jej mężowie tak niefortunnie schodzili z tego świata, to według mnie Jackie była ‘cool babe’ i nie miała nic z wiedźmy.

Jak również uważam, że Maria Shriver pokazała w zeszłym roku dużą klasę.

Tyle o rodzie Kennedych.


Na szczęście Obama nie ma raczej szans na swoją własną sagę, bo jemu samemu ledwo co udało się wybronić prawomocność jego obywatelstwa amerykańskiego przez urodzenie się na gruncie amerykańskim.

Ale chyba najlepiej by było dla wszystkich, gdyby skończyły się wreszcie te hegemonie rodów politycznych.

A czy ktoś sobie wyobraża sagę rodu Tusków? Albo Wałęsów?

......

No ale powracając do Billa Clintona... z jakiegoś powodu Clinton upodobał sobie liczbę 200. Googlując Clintona, liczba 200 wychodzi na każdym kroku. Oto niektóre z nich:

A raczej 20 minut... bo jak wiemy amerykańscy prezydenci (oprócz Obamy) nie mają z reguły dużo czasu... Bill po prostu miał swoje 20 minut.

I wiele, wiele innych artykułów o Clintonie, w których przewija się jego magiczna liczba 200.

Ale dla mnie najznamienitszym wątkiem, w którym przewija się magiczna cyfra 200 Billa Clintona, i który sprowokował mnie na napisanie tego artykułu jest zacytowanie przez Financial Times Magazine, części jego wystąpienia, w którym to Bill Clinton powiedział:

"People have been betting against America for 200 years, and they all wound up losing money"
- On his belief that the US still ‘has what it takes’

Stwierdzenie, które spotkało się u mnie z dużym uznaniem, jako że zasiewa nadzieję i optymizm, że może jednak nie wszystko jest stracone.