niedziela, 8 stycznia 2012

Sherlock Holmes 2


Poszedłem na ten film z dużym sceptyzmem przeświadczony, że na temat Sherlocka Holmesa wiele już nie można wymyślić. Mając wciąż jeszcze „nudne” dla mnie epizody z poprzednich wydań Sherlocka Holmesa, właśnie byłem nastawiony na to, że i tym razem trzeba będzie zdzierżyć nudne kawałki filmu.

Ale tym razem zostałem zaskoczony na pozytywną stronę. Film okazał się ciekawą i nietuzinkową kombinacją przedstawienia epoki przedwojennej Europy w połączeniu z nowoczesnym przekazem hollywodzkiego adventure movie – czyli action movie z nierealnym, bajkowym scenariuszem. A wszystko przeplatane jasnowidztwem Sherlocka Holmesa, angielskim humorem i angielskim stylem... tzn. muchy w nosie.

Ta ciekawa kombinacja, która według mnie uratowała nudny już dzisiaj temat Sherlocka Holmesa, to głównie zasługa reżysera Guy Ritchie, jak również aktorów Roberta Downey Jr. i Jude Law. Downey, mimo tego, że zagrał w kilku doskonałych rolach lata temu, to faktycznie dopiero uzyskał tytuł super-aktora dzięki filmowi Iron Man.

Jak również, gdybym nie obejrzał tego filmu, to bym żył w nieświadomości, że Sherlock Holmes był również mistrzem całkiem skomplikowanego Kung Fu. No ale trudno się dziwić, bo Ritche sam jest dosyć zaawansowanym mistrzem Jiu-Jitsu.

 

A Guy Ritchie?... Jego nie trzeba reklamować. Czy może nie trzeba reklamować Madonny – sam już nie wiem kogo bardziej. Dla mnie osobiście Ritche zasłużył się dodatkowo tym, że wylansował mojego ulubionego aktora – Jasona Statham – aktora szorstkiego na zewnątrz a miękkiego wewnątrz.

Podsumowując: jeśli ktoś się kieruje recenzjami filmowymi zgniłych pomidorów, to nie powinien iść na ten film, ale jeśli ktoś lubi temat Sherlocka Holmesa, to Guy Ritchie uratował temat i warto iść na ten lekki, łatwy i przyjemny film, akurat pasujący na tegoroczny sezon karnawałowy.

Brak komentarzy: