piątek, 30 września 2011
Komputery w odwrocie
czwartek, 29 września 2011
Kindle Fire – To nie ogień, to inferno
środa, 28 września 2011
Idiotyzm i konspiracja – a kto rządzi światem?

Nie wiem czy Ty oraz profesor Rybiński, z którym polemizujesz w artykule Mglista granica idiotyzmu i konspiracji czytaliście książkę pod tytułem "Oni rządzą światem" napisaną przez Teksańczyka Jimma Marrs. Ja czytałem angielską wersję tej ‘biblii’ wszelkich teorii spiskowych – Rule by Secrecy.
Od autora: Wszyscy ci, którzy nie chcą kupować książki, mogą obejrzeć 2-godzinny film na youtube, gdzie Jim Marrs omawia jego książkę „Rule by Secrecy” (po angielsku, a ściślej po teksańsku), i w streszczeniu wykłada całą teorię konspiracji, włączając UFOlogię.
http://www.youtube.com/watch?v=Y3HksCZqmck
Zauważyłem, że wszyscy znający treść tej książki włączając mnie, i będąc uświadomionymi w temacie nie dziwią się już potem wielu rzeczom, i zachowują się wtedy spokojnie, tak jak ten słynny świetny aktor Chuck Norris. Zauważ, że on zawsze ma kamiennie spokojną twarz w każdej jego ryzykownej akcji. Bo on po prostu zadał sobie trud i przeczytał dokładnie scenariusz każdego filmu, który odgrywał przed kamerami.
Znając finał nie ma potrzeby się denerwować. I to widać po nim w każdym jego filmie.
Ale odstępując na moment od dygresji z Chuckiem Norrisem, można byłoby podać wiele przykładów różnych decyzji rządów w wielu krajach, które z perspektywy czasu wyglądają na nic innego, jak właśne konspiracje, i zdradzają dwulicowość poczynań.
Wszystko ma też początek w tym, że jest wiele pojęć, z którymi się stykamy na codzień, które w ogóle nie są definiowalne. Jako przykłady: pojęcie czasu, albo pojęcie wartości. W związku z tym, że obydwa te pojęcia nie mają jednoznacznej i ścisłej definicji, a jako że wiele akcji zdarzających się w życiu jest opartych o te dwa pojęcia, to wszysko jest względne i zależne od punktu widzenia, czy też czasu w którym się dzieją.
Inny przykład, to robienie tej samej czynności przez dwie różne osoby. Niby to samo a jednak nie to samo. Ale to oddzielny i nieprzyzwoity temat.
Pojęcie niespójności i różności w wykonywaniu podobnych działań może wydać się skomplikowane. Ale gdyby tak spojrzeć na różne okresy historii, w zależności właśnie od punktu widzenia i czasu, to mamy dylematy trudne do zrozumienia.
Jako przykład: W czasach II wojny światowej, rząd Vichy kolaborowal z Niemcami. Postępowanie z jednej strony naganne, ale ocaliło życie wielu tysiącom ludzi w zniewolonym kraju. Za cenę tej kolaboracji, francuscy POW (prisoners of war, czyli jeńcy wojenni), zostali zwolnieni i w zamian wyjechali na roboty do Niemiec. Na pewno nie było to chwalebne rozwiązanie i zresztą De Gaulle najpierw zasądzil Petaina, ale potem jednak go ułaskawił. Lepsza była wtedy przymusowa praca niż obóz zagłady.
Ameryka sprzedała Hitlerowi technologię do uzdatniania sztucznej benzyny, maszyny IBM do ewidencji więźniów w obozach koncentracyjnych i dla użytku Gestapo, silniki do bombowców, bo po prostu był interes do zrobienia. Jednoczesne popieranie obydwóch stron w światowych konfliktach, być może nie wygląda za dobrze od strony moralnej, ale skoro interes tego wymaga.....
Przykładów że zawsze istniała i istnieje konspiracja można byłoby mnożyć w nieskończoność. Oczywiście wiele jest też przesady na ten temat: jak daleko ona sięga i czy rzeczywiście istnieje a nie jest efektem koincydencji faktów, zamiast planowania z premedytacją.
Ale jak wiemy z historii, cel zawsze uświęcał środki. Na przykład: Pius XI nie występował przeciwko krucjacie Niemców na bolszewików, co mu mamy za złe. Bo z jego punktu widzenia, bolszewicy to bezbożnicy, a wróg mojego wroga jest moim przyjacielem... tak to jakoś się mówi.
A i pojęcie wartości też jest zmienne, tak jak zmienna może być cena 1 litra czystej wody, która w sklepiku w mieście kosztuje grosze... a jaką cenę by zapłacił spragniony za ten 1 litr wody na środku pustyni? Jaką wartość ma dzisiaj stary, analogowy, czarno-biały telewizor, a jaką miał kiedy był nowością?
A jaką wartość ma wolność? Dla jednego jest równoważna wartości biletu kolejowego czy lotniczego aby z danego, zniewolonego kraju wyjechać. A inny by oddał swoje życie dla jego wolności. Jak też i całe odcienie pośrodku.
Wszystko jest względne. Nawet ten artykuł który piszę. Dla jednego może wydać się mądry, a dla drugiego całkiem głupi, bo oczywisty....
wtorek, 27 września 2011
Epoka Smartyzmu

Ludzkość przeszła wiele epok w ciągu jej rozwoju, tak jak: feaudalizm, romantyzm, pozytywizm, itd...
Teraz jesteśmy w epoce smartyzmu
Pytasz się, dlaczego ostatnio przycichłem. To prawda, ostatnio bardzo się wyciszyłem "zesmartowaniem", który narzuca nowa epoka. Bo nadeszły czasy Smart-fonów, Smart-telewizorów, maja budować Smart-domy. Jest nawet Smart-jedzenie, a.k.a. organiczne, które niby ma czynić cuda w organiźmie człowieka, i reperować mu zużyte geny.
U nas po przeciwnej stronie sklepu Food-Lion, przy New Bern Ave. wybudowali budynek, który jak głosi wielka tablica, nazawany został "House of Smart Shoppers". A więc są to czasy tylko dla smartowców, czyli smart-ludzi. Mają tam być produkty żywnościowe, ale tylko dla "smartowców".
A co jeżeli ja nie jestem i nie chcę być smart? Czy wtedy będę należał do wykluczonych przez brak "smartyzmu"? I jak tu nie być w stresie wiecznym?
Tak jak już wcześniej pisałem na temat Apple computers, mój dylemat polega na tym, że mocno się zastanawiam, czy powinienem się "doApplować" w sensie zakupu applowskiego desktopu. Wciąż się waham, czy to na pewno będzie „smart move”. Czy aby czasami nie nabędę tylko nowych problemów, jednocześnie nie likwidując starych? Bo stare problemy na pewno nie znikną, jako że nie mogę się całkowicie pozbyć PC, bo niestety Apple iMac nie ma wielu potrzebnych programów, które jednak używam. Muszę więc czekać, aż po wstępnym obznajomieniu się z nowym, przestaną działać siły przyzwyczajenia.
Już pisali, że nowe Windows-8, mają wypuścić po to, aby mobilne androidalne zabawki, zwane "tabletoidami", były kompatybilne z systemem OS na desktopach. Windows-8 ma między innymi wprowadzić dotykowe ikony jak w tableciku. Tylko pytam się po co? Ekran desktopu jest duży, i tylko niepotrzebnie będzie się go paluchami smarować.
Gorzej jest, że postęp wcale nie idzie w kierunku ułatwienia życia, tylko wręcz odwrotnym. iPad między innymi zrezygnował z ‘flash playera’ firmy Adobe, a współczesne internetowe programy video właśnie używają tylko tego playera. W końcowym rezultacie, nie mogę oglądać na moim iPadzie wielu programów, między innymi mojej ulubionej TV Polonia, bez której żyć nie mogę.
Mam nadzieję, że postępujący kryzys, ukręci łeb tym diabelskim zapędom.
Ameryka ma olbrzymi potencjał, tylko siły i środki są źle ukierunkowane. Zamiast robić coś szybko, dużo, i do tego źle, można byłoby z tego samego materiału, w tym samym czasie wyprodukować dużo lepsze gadgety. Każdemu by to wyszło na dobre: smartowcom, przeciętniakom, jak również i głupcom.
Tak że teraz widzisz, że w smartyźmie, praca jest tylko dla smart people.
Co by to było, gdyby mnie teraz chcieli za uszy wyciągnąć z mojej emerytury do jakiejś smart pracy? Może i bym się trochę dosmartował, ale definitywnie bym się dostresował – pewnie o dobre 20dB.