niedziela, 24 lipca 2011

Mała czarna społecznościowa - Boiling point

Siedząc sobie w przyjemnej, klimatyzowanej kawiarence i patrząc przez okno na szalejący skwar washingtońskiego lata, dochodzę do wniosku, że prezydent Roosevelt miał bardzo licho w jego nieklimatyzowanym Białym Domu. Nawet jego przednie, wytrawne Martinis, które tak uwielbiał, niewiele by pomogły na dzisiejszą zabójczą temperaturę. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, ale kiedy temperatura osiąga 39 stopni Celsiusza, a temperatura odczuwalna dochodzi do 49C (szacowaną na podstawie temperatury rzeczywistej i wilgotności powietrza), to żarty się kończą. Na szczęście technologia nie stoi w miejscu. Wkrótce po wojnie, Biały Dom dorobił się klimatyzacji, a wnet potem całe USA.

W metropolii washingtońskiej nie było tak gorąco jak dzisiaj już od wielu dekad. Tak więc do swojej księgi rzeczy dziwnych i niebywałych, mogę dopisać 49-cio stopniowy upał, tuż obok 45-stopniowego mrozu, który przeżyłem lata temu na preriach w Kanadzie.

Pewna osoba z kraju nadwiślańskiego pyta się mnie czy można normalnie egzystować w takim upale? Na upartego chyba można. Wszędzie jest klimatyzacja: w pracy, samochodzie, domu, sklepie, kościele, barze. A na dodatek tutejsi jakoś nie przeziębiają się od klimy, tak jak w Polsce. A więc chyba można żyć. Ktoś by pewnie mógł powiedzieć: no ale co to za życie?

No niestety, tak to zawsze jest że coś za coś. W przeciwieństwie do Polski, gdzie ekstremalna pogoda wypada na miesiące listopad-marzec, tak tutaj w Washingtonie, jest to prawie pewnikiem, że jak przyjdzie amerykańskie święto narodowe Independence Day (July 4), to można się spodziewać gorąca. Dopiero gdzieś tak w połowie sierpnia, z pierwszym podmuchem chłodu z oddalonej o tysiące kilometrów Arktyki, dopiero wtedy można powiedzieć, że sezon ektremalnych temperatur letnich mamy poza sobą, i że do połowy listopada będzie piękna ciepła, słoneczna i kolorowa jesień, a w miarę ciepła pogoda z reguły utrzymuje się aż do samych świąt.

Ekstremalne temperatury w dalszym ciągu nie odstraszają ludzi od aktywności na świeżym powietrzu. Zakładając, że nie jesteś sercowy, po siedemdziesiątce, psem lub kotem, to w dalszym ciągu możesz poddać się zwiększonemu stresowi termicznemu. Nawet podczas ekstremalnego gorąca ludzie wciąż chodzą lub biegają w parkach, czy jeżdżą na rowerach. Swojego czasu to i ja grywałem w tenisa w najgorętsze dni. Robiłem to co prawda dopiero po dziewiątej wieczorem, na oświetlonych kortach, już po zachodzie słońca. Ale to było dawno i nieprawda. Teraz to mogę się tylko przejść swoją trasę naokoło pobliskiego jeziora, ale tylko wtedy jak nie ma więcej niż 30 stopni. Oczywiście ze względu na 11-letniego psa, bo biedak w takie upały ledwo dochodzi do domu.

Chyba że ogłaszają tak zwany ‘Code Red’. Code Red oznacza, że są sprzyjające warunki na tworzenie się szkodliwego dla zdrowia przygruntowego ozonu. Przygruntowy ozon tworzy się na skutek ostrego słońca przypiekającego niektóre związki chemiczne, takie jak na przykład związki chemiczne z wydzielin ze spalin samochodowych. Wtedy raczej ludzie nie szarżują. Trzeba przyznać, że większość z reguły podchodzi poważnie do komunikatów medialnych systemów ostrzegawczych, które nawiasem mówiąc są całkiem dobre, chociaż często na wyrost. Code Red, groźne burze, czy tornada są ogłaszane bardzo szybko i sprawnie, nie tylko przez radio i telewizję, ale również przez email, czy SMS. W przypadku niebezpiecznie wysokich temperatur i wysokiej wilgotności, społeczeństwo jest instruowane jak się zachowywać, od której do której godziny będzie niebezpiecznie, że trzeba pić tyle i tyle wody, że trzeba się ubierać minimalnie (one layer), itd. itd.

I ludzie to przestrzegają. Zwłaszcza kobiety. No bo to jest jeszcze jedna dodatkowa okazja aby zrzucić z siebie tyle ile się da :- ). U kobiet przeważają wtedy dwa typy ubrań. Jeden typ to strój dwuczęściowy, w stylu 3-razy-O, czyli okrojony, opuszczony, i obciągnięty, do takich granic że jakakolwiek dalsza manipulacja byłaby niemożliwa bez przedefiniowania pojęcia ‘decency’. Drugi typ to zupełnie przeciwny koncept. Jest to jednoczęściowa luźna sukienka – worek, wkładana przez głowę, zakrywająca delikwentkę od stóp do głów. Oczywiście taka sukienka-worek, w dalszym ciągu wygląda jak sukienka, jest bardzo przewiewna, i wciąż kwalifikuje się do zalecanego typu stroju – one layer. Muszę dodać, że typ ten tylko pozornie mógłby się wydać nieatrakcyjny w porównaniu do typu dwuczęściowego. :- )

Jest chyba coś interesującego i intrygującego w poddaniu się wpływowi wysokiej temperatury. Zapewne każdy z Was pamięta ten błogi, zmęczony, na wpół uśpiony stan organizmu po powrocie z plaży. Takie zmęczenie i uśpienie organizmu jest bardzo pozorne. Przez to zmęczenie przebija się z każdego centymetra ciała ta właśnie intrygująca wibracja (tingling), spowodowana szokiem termicznym i witaminowym – wibracja która uzmysławia że nasze ciało jest jak najbardziej przy życiu, i to na wysokich obrotach. Ten stan ekstazy termicznej bardzo się udziela ulicom Washingtonu. Kiedy słońce zachodzi i temperatura schodzi do komfortowej i balsamicznej strefy 32 stopni, ulice washingtońskie wcale nie stygną. Wręcz przeciwnie, egzotyczne południowe rytmy, meksykańskie melodie, wylewający się tłumek z przepełnionych na każdym kroku restauracji i kawiarenek pod chmurką, wzmożone spożycie Margarity, Mohito, Tequilla, i meksykańskiego piwa Corona z limonką, na ulicach tabuny kabrioletów, muzyka, wyścigi samochodów, pokaz mody, pokaz młodości – jednym słowem amok południa.

Również w dzielnicach–sypialniach, życie przenosi się na okres późno-wieczorny. Mieszkańcy wylegają do swoich ogródków, aby otoczyć się ciepłem niebieskawo-sinego od wilgoci powietrza, wibrującego do granic wytrzymałości muzyką świerszczy i poprzecinanego tańczącymi w powietrzu robaczkami świętojańskimi (firefly). Rozpalają się grile i rozpoczyna się fiesta. Zapalają się kolorowe lampiony, znicze i pochodnie. Wilgotne ciepło i lekkie, zdradliwe koktajle szybko robią swoje.

Potem już późną nocą idąc spać stwierdzamy, że temperatura nie spadła poniżej 25 stopni, co znaczy, że jutro też będzie przekichane.

Oby tylko do końca lata!

Brak komentarzy: