niedziela, 6 listopada 2011

Mała czarna społecznościowa™ - A Promise Land... za jedyne 9 milionów

Siedzę sobie na wieczornej kawie w jednej z washingtońskich kawiarenek, a szybko zapadający mrok i powoli ale nieubłagalnie wdzierający się chłód listopadowego wieczoru zmusza do refleksji, przenosząc myśli do ciepłych krajów, szumiących palm i uroczych wysepek z piękymi lagunami i nieskazitelnym szmaragdem morza. I w taki marzycielski wieczór, po głowie kołacze się refren znanej piosenki:


Mister, I ain't a boy, no, I'm a man,
And I believe in a promised land
I believe in a promised land...

Wiele zdarzeń prowokuje rozmyślenia o ciepłych wyspach i „Promise Lands”. Kryzys w Grecji, Zuokas, podróze rodaków; również ‘Pragmatyk’ jeden z autorów tego blogu, który udał się wczoraj na piękną wycieczkę po Karaibach, największym statkiem klasy pasażerskiej, Oasis of the Seas – pływające miasto, zabierające 5 000 pasażerów. Pragmatyk w ten sposób stał się pierwszym korespondentem zagranicznym Technochronika.

A co ma kryzys Grecji i Zuokas wspólnego z wyspami – promise lands?
Dla przypomnienia, Zuokas, aczkolwiek nazwisko bardzo greckie, to przebojowy burmistrz miasta Wilna, który zdobył sławę na całym świecie likwidując problem nielegalnego parkowania w Wilnie – opancerzonym transporterem.
Otóż Zuokas rozpoczął bardzo poważną inicjatywę zbiórki pieniędzy na zakup jednej z greckich wysepek. Kryzys grecki zmusił tamtejszych posiadaczy dóbr ziemskich, do sprzedaży lub dzierżawy wysp greckich. Podobno ceny niektórych wysepek są śmiesznie niskie, zaczynające się od 2 milionów dolarów, co dla bardzo wielu osób w tym kraju (USA) to śmiesznie mała kwota. Zuokas rozpoczął akcję zbiórki pieniędzy w gronie businesmanów wileńskich aby zakupić jedną z wysp, za 9 milionów i zbudować tam ośrodki turystyczne dla Litwinów.

Pierwsze moje zetknięcie z ciepłem tropiku i szumem palm mało co nie przypłaciłem życiem (podobno). Otóż lata temu, będąc w podróży (business trip) na Florydzie, cała nasza grupa zamieszkała w West Palm Beach, w małym, niepozornym motelu, ale za to przy samej plaży. Jako że wtedy mieszkałem jeszcze w zimnej Kanadzie, to ciepło i szum palm w wieczornym wietrze wiejącym z Kuby rozbroił mnie całkowicie, tak że usnąłem przy otwartym oknie i otwartych drzwiach mojego pokoju motelowego.
Rano wszyscy mnie obmacywali, bo nie wierzyli, że jeszcze żyję.

Pragmatyk kiedyś napisał fikcję literacką na temat greckiej wyspy Santorini. Oto krótki cytat:

Z tego wykładanego ciemną niebieską terakotą tarasu z balustradą z białych kamiennych kolumienek, obsadzonego pnącymi różami i kwitnącymi agawami, małego prywatnego pensjonatu na zachodnim brzegu greckiej wyspy Santorini, widać jak pięknie zachodzi słońce za grzbiety wzgórz sąsiedniej wyspy Thisatia, która jest znacznie mniejsza od Santorini, a pod nią leżą podobno zatopione w morzu resztki antycznej Atlantydy.

Santorini, Thisatia, Barbados, Sardynia...

Znamienne jest to, że czy to Litwin, czy Polak, Amerykanin, czy Kanadyjczyk, każdy ma swoją wyśnioną wyspę. Wyspę inspiracji i nadziei, gdzie szmaragd morza i błękit nieba spotykają się z pięknem podzwrotnikowych pejzaży, oglądanych przez zmrużone od słońca i wolności oczy, i ciepłym wiatrem zaplątanym bezkarnie we włosy podczas wieczornej bryzy.

...wyspę za którą jest gotowy oddać miliony.

Brak komentarzy: