Siedząc sobie na wieczornej kawie w jednej z washingtońskich kawiarenek, zauważam że listopad jest chyba sprzyjającym miesiącem do refleksji. Tak jak wspomniałem o tym w felietonie „A Promise Land za jedyne... 9 milionów”, tak również dzisiejszy wietrzny, gwieździsty i chłodny wyż nasuwa refleksje na temat przemijającego czasu.
Jak również zdjęcie, które właśnie otrzymałem od kolegi z Kanady. Kolega widocznie też jakiś refleksyjny. No ale dzisiejszy dzień był dosyć osobliwym dniem kalendarzowym.
Data 11.11.11 uchwycona o godzinie 11:11:11 przypomina nam o bezlitośnie upływającym czasie. Czasie, którego nie da się zawrócić.
Jak również czasie, którego nikt nam go nie zwróci, jeżeli nie przeżyjemy go tak jakbyśmy sobie tego życzyli.
Upływający czas ma inny wymiar dla różnych grup wiekowych. Biorąc jako przykładdwie grupy wiekowe (dla uproszczenia); osoby przed swoimi czterdziestymi urodzinami i osoby po czterdziestce, kwestia upływającego czasu dla grupy wiekowej poniżej czterdziestego roku życia jest bezproblemowo prosty – „it’s all good”. Dla tej kategorii, każda upływająca minuta to życie na pełnych obrotach rozwoju, zakładania rodzin, wychowywania dzieci, edukacji, pracy, rozrywki, i samo-rozwoju.
Sprawa zaczyna się komplikować w drugiej kategorii – po czterdziestce. W tej kategorii zauważamy nagle, bardziej niż kiedykolwiek fenomen upływającego czasu; zauważamy nagle, że czas jest czymś drogocennym.
Wtedy zaczynamy karkołomne kombinacje, co się nam czasowo opłaca a co nie opłaca. Przed czterdziestką, wypicie piwa czy pójście na party: „it’s all good” bez zastanawiania się i żadnych uwarunkowań. Po czterdziestce zaczynamy się zastanawiać i analizować: No tak, ale czy to piwo na pewno będzie dobre w tym miejscu? Czy miejsce będzie ładne i wygodne, dające nam odczucia i bodżce duchowe? Wreszcie czy też towarzystwo jest takie jakiego byśmy się spodziewali?
Po prostu zaczynamy wtedy analizować co się nam opłaca, a co nie z punktu przemijającego czasu.
Niestety życie jest również walką o przetrwanie. Poza tym wiele czasu poświęca się temu, aby po prostu zapewnić, żeby się ono jakoś kręciło, żeby tylko szło do przodu.
Można powiedzieć, że życie każdego z nas składa się z części „uduchowionej” i tej mniej uduchowionej, wręcz bardzo przyziemnej.
Jeżeli któregoś pięknego ranka stwierdzamy nagle, że ta część mniej uduchowiona bierze górę, a współczynnik Inspiracji zaczyna gwałtownie spadać na łeb na szyję, to wtedy zaczyna się panika.
Zwiastuny takiego stanu można szybko i łatwo zauważyć. Jeżeli zaczynamy coraz częściej mówić, że w naszym życiu występuje tak zwana „szarzyzna życia”, jeżeli nagle zabraknie nam czegoś, „co nas kręci”, jeżeli większość drogocennego upływającego czasu zaczynamy przeznaczać na życiowy „maintenance”, czy w końcu jeżeli zapomnieliśmy co oznacza to słowo „Inspiracja”, to może oznaczać że wpakowaliśmy się w karkołomny ‘time warp’, który zjada nam nie tylko czas, ale również naszą młodośc, i nasze możliwości twórcze.
Dlatego być może codziennie wieczorem warto mieć czas na tak zwany rachunek sumienia, gdzie możemy zastanowić się nad przepływającym czasem i ocenić: co się dzisiaj zdarzyło, co było godne uwagi i zostanie zachowane w niezniszczalnym rejestrze, którego ząb czasu nie śmie dotknąć; co było godne uwagi co się zdarzyło wczoraj, tydzień temu, miesiąc temu, rok temu... abyśmy mogli sobie powiedzieć – it’s all good.
Jak również, czy w tym rachunku sumienia przewijają się inne osoby: znajomi, nieznajomi, przyjaciele, osoby bliskie i dalekie, które zapytane o nasze przemijanie czasu również mogły by powiedzieć it’s all good.
I w końcu pytanie, czy pod koniec dnia, który właśnie minął – czy mamy plany, dążenia, i marzenia na jutro, za miesiąc, za rok, aby za rok móc sobie powiedzieć... it’s all good.
...
Dla wyjaśnienia z tym termometrem kolegi z Kanady. Gwoli wyjaśnienia wszystkim popierającym teorię ‘global warming’ Al Gora; Nie, temperatura uchwycona na termometrze to nie temperatura powietrza na zewnątrz, tylko wewnątrz. Temperatura na zewnątrz jest ta druga, tylko po prostu zabrakło skali J
Ale to nie przeszkodziło koledze aby zrobić piękne zdjęcie jesiennej Kanady. Fotografia ta jest jego sposobem powiedzenia na zakończenie dnia... it’s all good.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz