Mam już coraz gorszą pamięć, dlatego wszystko zapisuję. Będąc na początku emigracji, już w Austrii, wypunktowałem 27 przedmiotów jakie zapewniają szczęście w minimalizmie.
Potem sam znacznie odszedłem od swoich teorii minimalizmu ogadgetowując się starannie, i płacąc za to wysoką cenę – zobacz artykuł „Cyber życie – zgroza i ohyda posiadania gadgetów”.
Ale w końcu u schyłku życia stwierdziłem, że te gadgety gubią ludzkość, a szczęście dają tylko chwilowe, tuż zaraz po ich kupnie, zanim się je podłączy i wyjdą na jaw ich niedopracowania i limitacje.
To spowodowalo że jako następny krok, obniżyłem swój współczynnik spodziewalności – zobacz „andrzejowe”, gdzie jest ten współczynnik opisany.
I tak to jest ze wszystkim, nawet z ludźmi i żywymi stworzeniami. Żenisz się z kobietą, a potem wychodzą z niej różne konieczności. że wciąż musisz robić "updates", "zmieniać olej", wychowywać, kupować jej różne ozdoby, robić to co ona chce itp. Masz kota – to Cię moze podrapać, albo co gorsze, Twoją tapicerkę, masz psa – to Cię może ugryźć, lub zjeść Twoje kapcie.
I tak to jest ze wszystkim, czy to z żywymi istotami, czy też z martwym przedmiotami.....
Jedynie produkty Apple dają Ci trochę więcej szczęścia, bo nie potrzebują aż tyle maintenance, co ich odpowiedniki – produkty Microsoftu.
1 komentarz:
Chylę czoła dla zapału i entuzjazmu mojego kolegi, któremu nawet młokosy nie są w stanie dorównać w byciu 'early adopter' gadgetów różnej maści.
Prześlij komentarz